O sharentingu, czyli dzieciach, które straciły swoją prywatność

Pierwsza pomoc psychologiczna

Mówiąc o zjawisku sharentingu, zacznijmy od tego, czy w internecie istnieje jakakolwiek prywatność. Gorzki żart mówi, że prywatność w sieci jest jak jednorożec – wszyscy o nim słyszeli, ale jak dotąd nikt go nie widział. Tak naprawdę w niewielu obszarach nasze dane są rzeczywiście chronione i to pod warunkiem, że sami o to odpowiednio zadbamy. 
Niemal każda nasza obecność w internecie pozostawia po sobie ślad cyfrowy. To nasz znak, który jest jak odcisk palca świadczący o tym, że byliśmy na poszczególnych stronach. Są nim m.in.: dane osobowe, treści postów publikowanych w mediach społecznościowych, lajki pozostawiane pod aktywnością innych osób, filmiki, zdjęcia publikowane w sieci, ale także IP naszego komputera czy informacja o godzinie, w której korzystamy z sieci, rodzaj urządzenia, z którego wysłaliśmy e-maila. 
 

Kto może zobaczyć nasz cyfrowy odcisk palca? 

Właściciele stron internetowych, którzy mogą śledzić, np. jak działają ich strony, ile osób na nie wchodzi czy ile czasu spędza w jakiej ich części, reklamodawcy monitorujący nasze zachowania w sieci i dopasowujący treści do naszych upodobań, a także organy państwowe dbające o bezpieczeństwo nas wszystkich. Szkopuł jednak w tym, że w gronie osób widzących nasze ślady cyfrowe są również cyberprzestępcy.

Czy możemy coś zrobić, by ochronić siebie i swoje dane? 

Możemy. I to wcale niemało. 

  1. Powinniśmy się dowiedzieć, które nasze dane są szczególnie wartościowe i wrażliwe. 
  2. Możemy ustawiać silne hasła do naszych skrzynek e-mailowych, kont społecznościowych, aplikacji bankowych i innych miejsc, gdzie zgromadzone są dane, które ktoś może bez naszej wiedzy i zgody wykorzystać. Można założyć kilka kont do różnych celów (jedno może być do kontaktów związanych z zakupami internetowymi, inne do bardzo chronionych danych, jak informowanie o stanie zdrowia, przesyłanie dokumentów elektronicznych z naszymi danymi, z danymi naszej rodziny, jeszcze inne do korespondencji związanej z mediami społecznościowymi). 
  3. Możemy wgrać program antywirusowy na urządzenia elektroniczne, z których korzystamy. 
  4. Możemy regularnie aktualizować oprogramowania. 
  5. Jeśli to możliwe, możemy zdecydować, że nie korzystamy z otwartych sieci internetowych w miejscach publicznych i że sprawdzamy darmowe aplikacje i programy pod kątem bezpieczeństwa. 
  6. Możemy się zastanawiać i świadomie, nie pod wpływem emocji decydować, co, gdzie i w jakim celu publikujemy w sieci.
     

Zadbanie o swoje bezpieczeństwo wymaga wysiłku i zajmuje czas, szczególnie gdy stawiamy w tej materii pierwsze kroki. Warto jednak wyobrazić sobie, że te działania są tożsame z tymi, gdy decydujemy, kogo zapraszamy do naszego domu, a kogo nie albo czy i jakie zamki zakładamy w naszych drzwiach. 

A co z tymi, którzy sami nie mogą zdecydować o tym, co publikowane jest w sieci? Sharenting – czym jest i jakie może mieć konsekwencje

Deutsche Telekom wyprodukował krótki, mocny film dotyczący sharentingu1, będący elementem kampanii społecznej na temat tego zjawiska. Para w wieku ok. 35 lat idzie do kina. Jest piękny ciepły wieczór. Równolegle na ekranie pokazywane są zdjęcia i filmiki, które bezrefleksyjnie publikowali w mediach społecznościowych, przedstawiające życie ich 9-letniej córeczki. Para kupuje bilety i siada w wygodnych fotelach w sali wypełnionej po brzegi ludźmi. Gdy gaśnie światło, na ekranie pojawia się twarz młodej kobiety, która jest ich córką i mówi do nich z przyszłości. Jej postać stworzyła sztuczna inteligencja na podstawie zdjęć opublikowanych w sieci. Każdy mógł je skopiować i wykorzystać do swoich, nieznanych rodzicom celów. Kobieta opowiada o konsekwencjach publikacji jej wizerunku – od wyśmiewania przez rówieśników, przez spreparowanie jej głosu przez sztuczną inteligencję i telefon do taty z prośbą o pomoc i pieniądze, aż po wykorzystanie tych zdjęć przez pedofilii. I prosi, by rodzice zadbali o ochronę jej wizerunku w sieci.

Czym jest sharenting? 

Sharenting (ang. share – dzielić się, udostępniać, parenting – rodzicielstwo) to pozbawione refleksji nad konsekwencjami publikowanie w internecie wrażliwych treści dotyczących swoich dzieci, np. zdjęć, filmów, informacji na temat życia dziecka.

Istnieją dwa rodzaje sharentingu: 

  • Oversharenting, czyli nadmierne dzielenie się informacjami o swoich dzieciach w internecie, szczególnie na platformach społecznościowych: publikowanie zdjęć i filmów, opisywanie życie prywatnego i osiągnięć, informowanie o zachowaniach i postępach w rozwoju dziecka.
  • Troll parenting – rozpowszechnianie treści, które kompromitują, upokarzają dziecko. Rodzic działa jak troll, np. śmiejąc się z błędów dziecka lub celowo wprowadzając je w błąd. 
     

Jaka jest sytuacja dzieci w sieci?

Fatalna. Większość rodziców regularnie korzystających z interne­­tu (75%) dzieli się zdjęciami lub filmami swoich dzieci. Częściej rozpowszechniają je rodzice młodszych dzieci. Jedna czwarta badanych rodziców wrzuca je do sieci średnio raz na tydzień (Living­stone i in., 2018)3. 21% rodziców publikuje zdjęcia/filmy z dziećmi w sieci raz w tygodniu lub częściej. 61% robi to raz w miesiącu lub częściej. Średnio miesięcznie badani rodzice publikują 6 zdjęć i 2 filmiki. 40% rodziców publikuje w mediach społecznościowych dorastanie swoich dzieci, a 81% spośród nich ocenia tę praktykę neutralnie lub p...

Pozostałe 70% treści dostępne jest tylko dla Prenumeratorów

Co zyskasz, kupując prenumeratę?
  • 6 wydań magazynu "Wychowawca z klasą"
  • Dostęp do wszystkich archiwalnych artykułów w wersji online
  • Możliwość pobrania materiałów dodatkowych
  • ...i wiele więcej!

Przypisy